Ostatnio humanistom wciąż się powtarza, że nie są potrzebni. Bo się nie opłacają, bo tak naprawdę ważny jest rozwój ekonomiczny i technologiczny, bo ich praca jest całkowicie oderwana od rzeczywistości. Powód jednak może być inny: humaniści nie są potrzebni, ponieważ dziś mało komu chce się uczestniczyć w kulturze wysokiej.
Tak, wiem, wyraźny podział między kulturą wysoką a niską został zaburzony kilkadziesiąt lat temu. Skutkiem tego była demokratyzacja sztuki i w końcu każdy – m.in. dzięki środkom masowego przekazu i nowym technologiom – mógł zostać jej odbiorcą. Wydawałoby się, że teraz wszystko zależy od chęci. Problem jednak w tym, że tych brakuje nawet osobom wykształconym, studentom, ba, zdeklarowanym humanistom.
Tak, wiem, wyraźny podział między kulturą wysoką a niską został zaburzony kilkadziesiąt lat temu. Skutkiem tego była demokratyzacja sztuki i w końcu każdy – m.in. dzięki środkom masowego przekazu i nowym technologiom – mógł zostać jej odbiorcą. Wydawałoby się, że teraz wszystko zależy od chęci. Problem jednak w tym, że tych brakuje nawet osobom wykształconym, studentom, ba, zdeklarowanym humanistom.
Zróbmy zatem rachunek sumienia: kiedy ostatni raz uczestniczyliśmy w jakimś wydarzeniu kulturalnym na wysokim poziomie artystycznym? Może być na przykład zakończony dosłownie przed chwilą festiwal T-Mobile Nowe Horyzonty Tournée w białostockim kinie Forum. Lub dużo wcześniejszy Sputnik nad Polską. Kto z nas brał udział w majowych Dniach Sztuki Współczesnej? Na jakim spektaklu Teatru „Wierszalin” byliśmy ostatnio? Jak często chodzimy do Galerii Arsenał? Nic z tego? Czy więc rzeczywiście potrzebujemy tych pieniędzy na kulturę, o które tak się walczy? To o niczym nie świadczy, powiecie, przecież można odbierać wartościową sztukę nie wychodząc z domu. Całkowicie za darmo i legalnie. Poprzez Internet można oglądać spektakle, filmy autorskie, utwory malarskie, słuchać ambitnej muzyki, zaś w bibliotekach znajdują się wybitne dzieła literatury. Zatem można, owszem, trzeba tylko chcieć.
No, ale nie chce się. Co gorsza, nie chce się interpretować, dociekać, zagłębiać. Dlatego lubimy aplikować sobie teksty kultury, które nie bedą stawiać oporu. Szybko, wygodnie i przyjemnie. Oczywiście dobrze jest, jeśli jakaś książka lub film sprzeda nam iluzję dzieła mądrego i ambitnego, chociaż owa mądrość podana jest tam na tacy, „drugie dno” samo wysuwa się na pierwszy plan. Cóż, jeśli gospodarz tak szacownego i opiniotwórczego programu, jakim jest Tygodnik Kulturalny w TVP Kultura, oznajmia na wizji, że nie lubi książek nazbyt wymagających, to rzeczywiście możemy spać spokojnie. Możemy dalej uważać, że arcydzieła polskiej literatury współczesnej to Pod mocnym aniołem Pilcha czy Prawiek i inne czasy Tokarczuk. Chociaż jest to, koniec końców, literatura popularna.
Ktoś wreszcie krzyknie (a słyszałem to z ust mojego wykładowcy): kultura wysoka się skończyła! Nie ma już wielkiej literatury, Szymborska umarła. Nie kręcą dobrych filmów, jedynie mało inteligentne blockbustery i nieśmieszne komedie. Nie ma już wybitnej muzyki, bo kto pamięta czasy Beethovena i Mozarta. Muzyka rozrywkowa też dogorywa; wystarczy obejrzeć występ Miley Cyrus na gali MTV. I filozofii nie ma, skoro ją zamykają w Białymstoku i mówią, że niedługo zrobią to samo w innych miastach. O sztukach pięknych w ogóle szkoda gadać, zupełna parodia.
Wszystko to nieprawda! Trzeba jedynie odrobinę chęci, by przedrzeć się przez szum informacyjny. Wystarczy trochę poszperać w Internecie. Nagle się okaże, że Polska wciąż stoi poezją (Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki, Andrzej Sosnowski, Marcin Świetlicki i jego ostatni tomik), na świecie nadal tworzy się wielkie kino (Michael Haneke, Béla Tarr), żyją wybitni kompozytorzy (Krzysztof Penderecki, Arvo Pärt), muzyka rozrywkowa dalej się rozwija (Arcade Fire, Stara Rzeka). I filozofia ma się dobrze (Alain Badiou), podobnie jak sztuki wizualne (polecam zobaczyć chociażby film Marina Abramović: artystka obecna). Trzeba tylko chcieć. Z tego lenistwa, Drodzy Państwo, urosną nam brzuchy, skurczą się mózgi i rzeczywiście będziemy do wyrzucenia.
Wszystko to nieprawda! Trzeba jedynie odrobinę chęci, by przedrzeć się przez szum informacyjny. Wystarczy trochę poszperać w Internecie. Nagle się okaże, że Polska wciąż stoi poezją (Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki, Andrzej Sosnowski, Marcin Świetlicki i jego ostatni tomik), na świecie nadal tworzy się wielkie kino (Michael Haneke, Béla Tarr), żyją wybitni kompozytorzy (Krzysztof Penderecki, Arvo Pärt), muzyka rozrywkowa dalej się rozwija (Arcade Fire, Stara Rzeka). I filozofia ma się dobrze (Alain Badiou), podobnie jak sztuki wizualne (polecam zobaczyć chociażby film Marina Abramović: artystka obecna). Trzeba tylko chcieć. Z tego lenistwa, Drodzy Państwo, urosną nam brzuchy, skurczą się mózgi i rzeczywiście będziemy do wyrzucenia.